Znajdź nas

Krótka piłka

Daria Pogorzelec: Medal był w zasięgu ręki, ale teraz skupiam się już na kolejnych celach

Polscy judocy z Igrzysk Europejskich w Mińsku, będącymi zarazem mistrzostwami Europy, wrócili bez medalu. Najbliżej podium była Daria Pogorzelec, która do końca liczyła się w boju o brąz. Ostatecznie jednak przegrała z Barbarą Matić i skończyła rywalizację na piątym miejscu. „Na pewno trochę mnie zaskoczyła. Zwłaszcza świetną pracą nóg” – komentuje przyczyny porażki Daria Pogorzelec.

Daria Pogorzelec podczas IE w Mińsku
Daria Pogorzelec na tatami

Przemysław Paszowski: W styczniu mówiła pani, że jednym z celów na ten sezon jest medal mistrzostw Europy. Skończyło się na piątym miejscu. Ale chyba specjalnego załamania nie ma.       Daria Pogorzelec: To prawda, nie ma załamania. Właściwie jestem nawet zadowolona z tego wyniku. Nie osiągnęłam co prawda swojego celu, ale poprzeczka była postawiona wysoko.

Podejrzewam, że to pytanie zadawano już często i ja nie będę tutaj oryginalny. Nie żal pani tego medalu? On był naprawdę bardzo blisko.

Medal był na pewno w zasięgu ręki, a walka o brąz była bardzo wyrównana. Na początku udało mi się wykonać punktowaną akcję, potem chwila nieuwagi i było już po walce. Barbara Matić na pewno trochę mnie zaskoczyła. Zwłaszcza świetną pracą nóg. Walczyłyśmy po raz pierwszy i nie wiedziałam do końca czego się mogę po niej spodziewać.

Czego zabrakło w tej walce? Czujności do końca?

To nie jest tak, że coś się wydarzyło. Dwa razy dałam się złapać na waza-ari, które w zasadzie były na granicy, ale przyznano za nie punkty. To jest judo. Matić wyczuła mnie, podcięła i tyle. W pewnym momencie wydawało mi się jeszcze, że mogę to odrobić. Ale niestety. Następnym razem, gdy będę z nią walczyć to będę czujniejsza w tym elemencie.

Już abstrahując od tej decydującej walki, jak oceniłaby pani cały turniej w swoim wykonaniu?

Pojawiały się tam jakieś błędy, ale generalnie jestem zadowolona ze swojej postawy mimo, że nie było to najlepsze judo w moim wykonaniu. To napawa mnie optymizmem, bo wiem, że przy dobrym treningu mogę pokazać dużo więcej na tatami. Cieszę się przy tym, że posiadając te rezerwy byłam w stanie dojść do półfinału mistrzostw Europy.

To piąte miejsce jest też kwalifikacją na mistrzostwa świata. Medal na tej imprezie Daria Pogorzelec wskazywała w styczniu jako swój kolejny cel na ten sezon.

Zgadza się. Bardzo mocno skupiam się na tym celu.

Wysoko pani mierzy.

Każdy ma swój system, mój jak dotąd się sprawdza. Ja lubię myśleć o wynikach i wyobrażać sobie sukcesy. To mnie motywuje do jeszcze cięższych treningów.

Ale z drugiej strony, później rozczarowanie może być dużo większe.

Być może coś w tym jest. Ale to też do końca nie jest tak, że realizacja celu przynosi euforię i pełną satysfakcję. Pewnie gdybym w Mińsku wywalczyła brąz to bym się cieszyła, ale miałabym też poczucie niedosytu, że nie weszłam do finału. W związku z tym to rozczarowanie potrafi działać w dwie strony, chociaż z medalem w garści to zupełnie inna bajka.

Czy w waszym zespole czuć już emocje związane z Igrzyskami Olimpijskimi?

Nie. Wiadomo, że pod te Igrzyska układa się cały czteroletni cykl przygotowań, ale do tej imprezy jeszcze dużo czasu. Przede wszystkim najpierw trzeba się zakwalifikować.

A to bardzo trudna i długa droga.

To prawda. Trzeba jeździć na bardzo wiele zawodów i praktycznie przez dwa lata utrzymywać wysoką formę, aby zdobywać punkty do rankingu światowego.

Jaką ma pani receptę, żeby pojechać do Tokio?

Trzeba być konsekwentnym, cierpliwym, pracowitym i systematycznym. Jeśli spełni się te warunki to kwalifikacja będzie. W moim wypadku stosuję metodę małych kroczków. Najważniejszy jest nadchodzący turniej, a potem kolejny.


Daria Pogorzelec. Judoczka. Olimpijka z Londynu i Rio de Janeiro.

Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.

Więcej w Krótka piłka