Znajdź nas

Długie rozmowy

Nadzieja na lepsze czasy. Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew znów chcą oczarować publiczność

Polskie łyżwiarstwo długo czekało na zawodników mogących walczyć o miejsca w czołówce najważniejszych zawodów. Po niemal dziesięciu latach posuchy dobre wyniki zaczęła osiągać para taneczna Natalia Kaliszek – Maksym Spodyriev. W tym roku zajęli już ósme miejsce na Mistrzostwach Europy w Ostrawie. Jak deklarują stać ich jednak na wiele więcej.

Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew
/fot. Irina Tsimfer/

Przemysław Paszowski: Przed naszą rozmową zastanawiałem się do kogo w waszym duecie należy ostatnie słowo, ta przysłowiowa kropka nad i. Do Natalii, a może do ciebie Maksym? I proszę nie odpowiadajcie, że do trenerki.

Natalia Kaliszek: Ależ oczywiście, że do naszej trenerki Sylwii Nowak-Trębackiej. Ona ma wieloletnie doświadczenie i wiemy, że zawsze możemy jej zaufać.

Maksym Spodyriev: Jeśli chodzi z kolei o relacje w parze to zależy w jakich sytuacjach jest potrzebna ta kropka nad i. Z Natalią zgadzamy się w wielu sprawach i generalnie zazwyczaj podejmujemy decyzje razem.

Macie różne charaktery, a na lodzie musicie tworzyć monolit i grać co najmniej świetnych kumpli. Czy to się czasem nie wyklucza?

Natalia: Przede wszystkim się rozumiemy. To jest najważniejsze. Bez wspólnej świadomości, że sukces to długa i ciężka praca ta współpraca nie może być udana. My nie mamy z tym problemu. Poza tym zawsze staramy się wzajemnie wspierać.

Maksym: Gdy trzy lata temu zaczęliśmy ze sobą jeździć wiedzieliśmy, że będzie nam się ze bardzo dobrze razem współpracowało. I to przekonanie do tej pory nie zmieniło.

Na pewno nie jest tak idealnie, bo podobno prawie odcięłaś Maksymowi palce. (śmiech). To jedna z najczęściej wyszukiwanych fraz na wasz temat w wyszukiwarkach.

Natalia: Tak było (śmiech). Niestety w każdym sporcie zdarzają się wypadki. Nam się to przytrafiło akurat przed samym wyjazdem na Grand Prix Chin.

Maksym: To wydarzyło się dokładnie na treningowym przejeździe całego programu dowolnego. Kiedy na ostatnich kroczkach tracąc równowagę upadłem na tyłek, jedna z rąk powędrowała niekontrolowanie pod łyżwę Natalii… Skończyło się na 17 szwach. Na szczęście w szpitalu przyjęto mnie od razu, więc nie było problemu.

Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew na lodzie

/fot. fanpage Natalii Kaliszek i Maksyma Spodyrieva/

Do tego wypadku doszło z powodu fatalnych warunków w jakich musicie przygotowywać się w Polsce. Czy w związku z waszą kwalifikacją olimpijską te realia choć trochę się poprawiły?

Natalia: Od ubiegłego roku warunku na naszym toruńskim lodowisku znacząco się poprawiły. Częściej włączane jest osuszanie powietrza, a lodowisko treningowe zimą było nawet dogrzewane. Teraz niestety zaczynamy odczuwać niskie temperatury, ponieważ na zewnątrz jest coraz chłodniej. To z kolei wpływa negatywnie na efekty naszej pracy. Wielogodzinny trening w niskiej temperaturze powoduje częstsze kontuzje, a w moim wypadku również przeziębienia.

Maksym: Po godzinie treningu w takich warunkach niestety przemarzają nam stopy i dłonie. Oznacza to większe ryzyko, ponieważ mamy mniejszą kontrolę w pozycjach tanecznych jak i podnoszeniach. Niestety „winter is coming”, więc musimy sobie jakoś z tym dać radę.

Natalia: Na szczęście dzięki decyzji prezydenta Torunia od momentu wywalczenia kwalifikacji olimpijskiej jesteśmy traktowani priorytetowo. Mamy zapewnione stałe godziny treningów na głównym lodowisku, gdzie warunki są zdecydowanie lepsze niż na drugiej tafli.

Polscy łyżwiarze figurowi ostatni raz startowali na Igrzyskach Olimpijskich prawie osiem lat temu. A czy pamiętacie, kiedy po raz ostatni nasza para taneczna brała udział w tej imprezie?

Natalia: Oczywiście! Ostatni raz było to na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Turynie, gdzie reprezentowali nas Aleksandra Kauc i Michał Zych.

Maksym: Warto też dodać, że w Nagano i Salt Lake City w parze z Sebastianem Kolasińskim startowała nasza trenerka Sylwia Nowak-Trębacka.

W 2006 roku byliście jeszcze dziećmi, ale może macie jakieś wspomnienia z tamtymi igrzyskami?

Maksym: Wtedy startowałem jeszcze jako solista i najbardziej zachwycałem się skokami. Uwielbiałem oglądać Jewgienija Pluszczenkę. Wcześniej świetnie jeździł też Aleksiej Jagudin.

Natalia: Ja podobnie jak Maksym z tego okresu pamiętam tylko programy solistów.

Ta przerwa olimpijska była bardzo długa. A wy po świetnym występie na ME w Ostrawie i niezłym na MŚ w Helsinkach rozbudziliście nadzieje całego środowiska i kibiców może nie na medal, ale na dobry wynik, który pozwoli przywrócić łyżwiarstwu figurowemu w Polsce blask. Udźwigniecie tę odpowiedzialność?

Natalia: Powiem tak… Podporządkowaliśmy wszystko pod przygotowania do tego sezonu i na pewno będziemy się starać aby wypaść jak najlepiej – przede wszystkim w Pjongczangu.

Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew przed występem

Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew /fot. fanpage Natalii Kaliszek i Maksyma Spodyrieva/

Jakie są wasze cele na te Igrzyska? Konkretne miejsce czy może na przykład pobicie rekordu życiowego?

Natalia: Moim marzeniem jest pokazanie dwóch bezbłędnych programów w Korei.

Maksym: Na pewno sam start na imprezie tej rangi to duże wyróżnienie. Będziemy dawać tam z siebie wszystko. Jeśli chodzi o te cele to chcielibyśmy w Pjongczangu pobić rekord życiowy.

Czy macie już przygotowane programy, które zaprezentujecie na Igrzyskach?

Maksym: Tak. Przygotowujemy je od czerwca, natomiast od września prezentujemy na zawodach. W tym sezonie w programie krótkim obowiązują rytmy latynoamerykańskie. W przypadku naszego programu to samba, rumba oraz salsa. Freestyle mamy natomiast w klimacie fokstrota, swinga i charlestona.

Natalia: Trenujemy tak ciężko, że pracownicy lodowiska w Toruniu mają już chyba dość słuchania naszych podkładów muzycznych (śmiech).

Maksym już od dłuższego czasu masz polskie obywatelstwo. Nie jest jednak tajemnicą, że pochodzisz z Ukrainy. Nie jest ci żal, że w Pjongczangu będziesz startował pod polską a nie ukraińską flagą?

Maksym: Oczywiście, że nie! Przeprowadziłem się do Polski trzy lata temu. Razem z Natalią zaczęliśmy osiągać sukcesy. To Polska dała nam wsparcie. Będzie dla mnie wielkim zaszczytem, móc startować w biało-czerwonych barwach na Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczangu.

Wybierając Polskę musiałeś rozstać się z rodziną, która została na Ukrainie. Tęsknisz? Jak sobie radzisz jednak z trwałą rozłąką?

Maksym: Pewnie, że tęsknie. To chyba naturalne. Ale taki jest już los sportowców, że przeprowadzają się do innych miast czy krajów aby osiągać swoje cele. Staram się jeździć do domu na Ukrainę tak często jak jest taka możliwość. Po zakończeniu sezonu łyżwiarskiego, czyli w okolicach kwietnia spędzam mniej więcej miesiąc w rodzinnych stronach.

Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew

Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew na lodzie /fot. Mihail Sharov/

Na lodzie czujecie się bardziej artystami czy sportowcami?

Maksym: Ja czuję się bardziej sportowcem. To wynika z ogromnej ilości czasu jaki poświęcamy na treningach elementów technicznym. Ponadto bardzo ważne jest aby pokazać widzom oraz sędziom, że mamy łatwość wykonywania tych wszystkich składowych programu.

Natalia: Moim zdaniem tańce na lodzie są najbardziej techniczną ze wszystkich konkurencji łyżwiarskich. Dodatkowo wymagają szczególnych umiejętności tanecznych i aktorskich. Bez tych obu elementów, czyli techniki oraz artyzmu nie da się osiągnąć dobrego wyniku. Niestety kibice często nie dostrzegają trudności technicznych tańców na lodzie i zazwyczaj oceniają poszczególne programy na podstawie wrażeń artystycznych. A to jednak błąd.

Jaki jest wasz ulubiony film?

Natalia: Zdecydowanie „Chłopiec w pasiastej piżamie” w reżyserii Marka Hermana.

Maksym: Ja natomiast lubię oglądać filmy od studia Marvel. Jak byłem mały zbierałem nawet komiksy.

Myślałem, że po ME w Ostrawie jest to „Dirty Dancing”. Przyznam, że oglądając te zawody byłem zachwycony waszą interpretacją, ale przede wszystkim taką radością jaką prezentowaliście na lodzie.

Natalia: „Dirty Dancing”… Zawsze lubię wracać do tego filmu. Naprawdę długo czekałam na moment, kiedy będę mogła zaprezentować się na lodzie do utworów z tej produkcji. Podczas Mistrzostw Europy publiczność tak doskonale się bawiła razem z nami, że zagłuszyła muzykę. To było coś niesamowitego.

Maksym: Masz rację. To jedno z najpiękniejszych wspomnień z tamtej imprezy. Nasz program do muzyki z „Dity Dancing” porwał tłum przez co my czuliśmy tę energię przekazywaną z trybun.

Wolicie gdy wasze programy są bardziej romantyczne, melancholijne czy może dynamiczne, rozrywkowe?

Maksym: Wolę programy dynamiczne. Takie mieliśmy w poprzednim sezonie i takie mamy też w tym.

Natalia: Znakiem rozpoznawczym naszych programów jest ich dynamika i taneczność. Wydaję mi się, że bardzo dobrze odnajdujemy się w tym stylu i niech tak pozostanie.

Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.

1 Komentarz

Więcej w Długie rozmowy