Znajdź nas

Artykuły

Nie odnosili sukcesów, ale zostali w naszej pamięci. Dawni polscy skoczkowie w erze Małyszomanii

Ostatnie lata w polskich skokach są wyjątkowo tłuste. Biało-czerwoni odnoszą sukcesy indywidualne, ale również drużynowo. Skończyły się czasy, gdy był Adam Małysz i długo nic. A przecież tak właśnie to wyglądało, gdy Małyszomania osiągnęła apogeum. Mimo to do tamtego okresu wracamy z rozrzewnieniem. A i pozostałych reprezentantów Polski, choć nie osiągnęli może wielkich sukcesów, wspominamy z pewną nostalgią.

Dawni polscy skoczkowie
Adam Małysz wraz z drużyną na MŚ w Lahti /fot. fanpage Adama Małysza/

>> Robert Mateja

Robert Mateja

Dawni polscy skoczkowie – Robert Mateja w walce o medal mistrzostw świata

Pod koniec lat 90. jeden z liderów polskiej kadry. W 1997 roku otarł się o medal mistrzostw świata na normalnej skoczni w Trondheim. Do brązu zabrakło mu zaledwie trzech punktów. Na dużej skoczni był szesnasty. Na Igrzyskach Olimpijskich w Hakubie zaprezentował równą formę, zajmując 21. i 20. miejsce. Rok później uplasował się natomiast w trzeciej dziesiątce na mistrzostwach świata w Ramsau.

W tym czasie dość regularnie punktował również w Pucharze Świata, czasem wchodząc do czołowej „10”. Podczas zawodów w Zakopanem w 1999 roku prowadził po pierwszej serii, ale w drugiej próbie się spalił, popsuł skok i spadł na 16. pozycję.

Po objęciu kadry przez Apoloniusza Tajnera stracił niezłą dyspozycję i nigdy nie zdołał ustabilizować formy. W sezonie 1999/2000 punktował zaledwie trzy razy. W kolejnym, tym w którym wybuchła Małyszomania, radził sobie lepiej i siedem razy wszedł do „30”. Przydarzyła mu się też piąta lokata w Sapporo i dwa razy dziewiąta pozycja w Harrachovie. Co ciekawe na czeskim Certaku przekroczył wtedy jako pierwszy Polak w historii przekroczył granicę 200 metrów. Na mistrzostwach świata w Lahti był 17. na dużej skoczni.

Później Robert Mateja całkowicie się pogubił i bardzo często przegrywał z samym sobą. W sezonie 2001/2002 zdobył tylko 50 punktów, a na Igrzyskach był 37. i 29. Rok później do „30” zdołał wejść tylko raz, a w sezonie 2003/2004 ani razu.

Odżył pod okiem Heinza Kuttina. W sezonie 2004/2005 świetnie spisywał się w Turnieju Czterech Skoczni, który ukończył na 17. miejscu. Łącznie w Pucharze Świata uzbierał 87 punktów. Zawiódł jednak na mistrzostwach świata ani razu nie wchodząc do finałowej serii. Po okresie zwyżki formy znów przyszedł kryzys. W sezonie olimpijskim zawodnik zapunktował tylko raz, a najlepiej spisał się na Igrzyskach, zajmując 25. miejsce na normalnej skoczni.

W sezonie 2006/2007 nie punktował już wcale (poza finałem w Planicy), ale mimo to pojechał na mistrzostwa świata do Sapporo. Tam zawalił skok w serii finałowej konkursu drużynowego, przez co biało-czerwoni stracili szansę na medal. Po zawodach wylała się na niego niespotykana dotąd fala hejtu. Wielu kibiców do dziś nie może mu wybaczyć tamtego skoku. Po sezonie zakończył karierę.

W późniejszych latach pracował jako trener bądź asystent w kadrach skoków narciarskich. Obecnie jest asystentem trenera głównego w kadrze kombinatorów norweskich.

Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.

Więcej w Artykuły