Znajdź nas

Długie rozmowy

„Medal mi się przyśnił”. Wyjątkowy rok Agaty Ozdoby-Błach

Brązowy medal Mistrzostw Świata, podia najważniejszych zawodów i ślub. Tak w dużym skrócie wyglądał rok Agaty Ozdoby-Błach. Mimo braku czasu na miesiąc miodowy, nasza judoczka nie ukrywa, że tak dobrze jeszcze nie było.

Agata Ozdoba-Błach i jej radość
Radość Agaty Ozdoby-Błach po wygranej walce

Przemysław Paszowski: Kończący się rok był najlepszym w pani życiu, karierze?

Agata Ozdoba-Błach: Nie da się ukryć. Trochę muszę się pochwalić, bo oprócz brązowego medalu Mistrzostw Świata, udało mi się powtórzyć wynik z 2014 roku, to znaczy zająć trzecie miejsce na zawodach Grand Slam w Abu Dhabi. Ponadto zdobyłam pierwsze medale w Pucharach Świata – brązowy i złoty. Te ostatnie wymienione turnieje są dużo niższej rangi niż wspomniane Mistrzostwa Świata czy Grand Slam, ale pokonanie jakichś barier zawsze cieszy.

Pani mąż też jest judoką. Ten sport łączy ludzi?

Można tak powiedzieć. Myślę, że generalnie sport łączy ludzi z kilku powodów. Po pierwsze dobrze jest mieć wspólne hobby i mieć o czym rozmawiać. Kolejny powód jest dość prozaiczny. Jeśli spędza się większość życia na zgrupowaniach i zawodach to gdzie jak nie tam szukać swojej drugiej połówki. Ponadto związek dwóch sportowców jest łatwiejszy w utrzymaniu, gdyż obie strony rozumieją częste wyjazdy, brak czasu na inne aktywności oraz pełne zaangażowanie.

Kiedy pani stresowała się bardziej? W Budapeszcie przed walką o brązowy medal Mistrzostw Świata czy przed ołtarzem?

Choć serce trochę mocniej mi zabiło idąc do ołtarza to jednak stres przed walką był zdecydowanie większy. Wiedziałam z kim biorę ślub i nie miałam się czym martwić. Martynę co prawda też znam, ale jednak jej zamiary w stosunku do mnie myślę, że nie były równie przyjazne jak Łukasza (śmiech).

Jak rozumiem, przez natężenie zawodów i zgrupowań nie było jeszcze czasu na miesiąc miodowy?

Niestety jeszcze nie było czasu na żaden wyjazd, ale może w maju przyszłego roku znajdziemy jakiś wolny termin.

Agata Ozdoba-Błach z medalem

Agata Ozdoba-Błach /fot. Anna Bartkowiak/

Czy fakt, że mąż jest zarazem jednym z pani trenerów przekłada się na wasze relacje? Da się oddzielić życie zawodowe od prywatnego?

Co by nie mówić i jak mocno nie zaprzeczać to sądzę, że raczej nie da się rozdzielić tych dwóch sfer. Nie widzę też sensu żeby to robić. Judo jest naszą pasją i chętnie o nim rozmawiamy poza treningami. Jeszcze nie było takiej sytuacji żebyśmy się przez trening pokłócili. Albo mam słabą pamięć – w końcu koleżanki mówią na mnie Dory (śmiech).

I nie boi się pani, że jak jednak kiedyś się posprzeczacie w domu, to potem na treningu mąż przykręci śrubkę? (śmiech)

Boję się rezonansu magnetycznego, tankowania samochodu gazem oraz kriokomory, ale o naszej relacji w ogóle nie myślę w takich kategoriach. Ufam Łukaszowi i wiem, że nie jest on osobą, która chciałaby brać odwet na treningu za jakieś drobne sprzeczki. Zresztą mocne treningi zawsze są w cenie.

Wróćmy do sportu. Wspomnieliśmy już o tym brązowym medalu w Budapeszcie. Ale nie opowiedzieliśmy o drodze do niego. Na Węgrzech szła pani jak burza…

Zaczęło się od drobnego „deszczyku” i dreszczyku emocji, bo pierwsza walka z Rumunką była naprawdę zacięta. Nie potrafiłam wykonać punktowanej akcji i mało brakowało, a przegrałabym na karę. Widziałam jednak, że moja przeciwniczka powoli słabnie i zaczęłam mocno atakować. W rezultacie to jej sędzia przyznał karę za brak ataku. Następnie walczyłam ze Szwedką i Włoszką. W obu tych walkach wykonałam moją ulubioną parterową technikę – dźwignię. Wygrałam też w ćwierćfinale z Brazylijką – brązową medalistką z Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. W półfinale po wyrównanej walce ostatecznie nie udało mi się pokonać Francuzki. Popełniłam błąd w dogrywce i sędzia ukarał mnie tak zwanym shido. Następnie walczyłam z Niemką o brąz.

Czy po przegranym półfinale łatwo zmotywować się jeszcze do tej walki o trzecie miejsce? Z wielu zawodników schodzi w tym momencie powietrze.

Motywacja i koncentracja jest na zdecydowanie wyższym poziomie. Będąc w finale zawodnik cieszy się, że już ma medal i często może go to rozpraszać. Wychodząc do walki o brąz trzeba zebrać wszystkie siły, bo w przypadku przegranej zostaje się z niczym.

Agata Ozdoba-Błach i kolejne sukcesy

Agata Ozdoba-Błach /fot. archiwum prywatne Agaty Ozdoby-Błach/

Wtedy pokonała pani po bardzo wyrównanej walce Martynę Trajdos. To musiało tym bardziej cieszyć, biorąc pod uwagę fakt że ta zawodniczka pani nie leży.

Przed walką nie byłam zadowolona, że kolejny raz stoczę walkę z Martyną. Powiedziałam sobie jednak, że po prostu muszę z nią wygrać i nie ma innego wyjścia. Rzeczywiście jest ona niewygodną przeciwniczką i to nie tylko dla mnie. Trajdos stawia na dominujący uchwyt, staje mocno bokiem i próbuje wygrać głównie na kary. Przed Mistrzostwami Świata stoczyłam z nią kilka pojedynków i tylko jeden wygrałam. Stwierdziłam więc, że muszę obrać podobną strategię jak wtedy w Czelabińsku. Mimo że zazwyczaj nie łapię z góry i nie rzucam na prawą „goshi gurumę” to zaryzykowałam i w tej walce się to opłaciło.

Chyba nie przesadzę, jeśli powiem że Mistrzostwa Świata w Budapeszcie to był pani najlepszy występ w karierze.

Był najlepszy ze względu na wynik, ilość i jakość walk. Ostatni raz tyle pojedynków podczas zawodów stoczyłam szesnaście lat temu na Mistrzostwach Polski Młodziczek.

Na koniec zapytam czy wierzy pani w sny?

Tak, ale tylko w te dobre (śmiech). Z teorii wiem, że to co nam się śni w nocy jest odzwierciedleniem naszych myśli w ciągu dnia. Jednak zawsze miło pomyśleć, że jakiś sen jest proroczy.

Mówiła pani, że medal w Budapeszcie jej się przyśnił.

Rzeczywiście na jakiś tydzień przed zawodami śniła mi się walka o trzecie miejsce. Dokładnie nie widziałam z kim walczyłam, ale wiedziałam, że była to mocna zawodniczka i bardzo się ucieszyłam z tej wygranej. Rano obudziłam się i trochę mi się łezka w oku zakręciła. Trochę ze szczęścia, a trochę ze smutku, że to tylko sen. Może dlatego wygrana o brąz już mnie tak nie zszokowała.

Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.

Naciśnij aby skomentować

Musisz być zalogowany by opublikować komentarz Zaloguj się

Odpowiedz

Więcej w Długie rozmowy