Znajdź nas

Głos ekspertów

Kiełpińska: Monika dała z siebie wszystko, ale musi biegać szybciej

Zmagania biathlonowe na Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczangu na finiszu. Przed zawodniczkami już tylko start w sztafetach. Wczoraj biegiem masowym zakończyła się natomiast rywalizacja indywidualna. Z dobrej strony zaprezentowała się Monika Hojnisz. Polka jako jedna z nielicznych strzelała bezbłędnie, ale starczyło to na zajęcie 15. lokaty. Według medalistki mistrzostw świata Zofii Kiełpińskiej to bardzo dobry wynik, ale naszą najlepszą biathlonistkę stać na szybsze bieganie.

Biathlonistki na starcie
Zawodniczki na starcie biegu masowego

Przemysław Paszowski: Wreszcie rozwiązał nam się worek z medalami. Wszyscy cieszymy się z tego złota Kamila Stocha.

Zofia Kiełpińska: Oczywiście, że tak. Radość jest niesamowita. Trudno komentować złoty skok. Myślę, że Kamil uporządkował myśli i po prostu skoczył najlepiej jak potrafi. W dodatku sprostał tym niewiarygodnym oczekiwaniom. Ta presja była nie do wytrzymania. Nie każdy potrafi to udźwignąć. Teraz powinno być już lżej.

Co pani sobie pomyślała przed ostatnim skokiem Kamila?

Zaskoczę pana, bo po starcie biathlonistek poszłam z synem na biegówki.

Naprawdę?

Tak. Konkurs na normalnej skoczni obejrzałam od początku do końca i tym razem powiedziałam „nie”. To ja nie wytrzymałam tych emocji (śmiech). O złocie Kamila dowiedziałam się z smsa od mojej przyjaciółki. Po powrocie do domu obejrzałam to wszystko już na spokojnie.

Sukces Kamila Stocha chyba pomoże innym sportowcom. Presja będzie już mniejsza.

Ma pan rację. W ogóle myślę, że my kibice zachowujemy się dziwnie. Kiedy nasi zawodnicy przygotowują się do Igrzysk potrafimy realnie ocenić, że reprezentują taki, a nie inny poziom. A kiedy stają na starcie to oczekuje się od nich cudów i medali.

Tak jak od Moniki Hojnisz…

No właśnie. Nie można było od niej oczekiwać medalu. Nie było ku temu w ogóle podstaw. Owszem, kapitalnie wystąpiła w biegu indywidualnym, ale poza tym w obecnym sezonie ani razu nie była w dziesiątce Pucharu Świata. Żeby myśleć o medalu trzeba biegać o minutę szybciej. Powinniśmy być dumni z Moniki. Ona wykonała sto pięćdziesiąt procent normy. Niesamowicie się zmobilizowała, wytrzymała ciśnienie. Proszę zauważyć, że nie zanotowała żadnego pudła. To się nawet nie udało zwycięskiej Kuzminie, która przestrzeliła w ostatniej próbie.

Monika Hojnisz podczas strzelania

Mówi pani o bieganiu. To był największy mankament i w biegu indywidualnym i masowym. Nawet bezbłędne strzelanie okazało się niewystarczające do walki o medal.

To nie jest tak łatwo pobiec troszeczkę szybciej. Gdyby mogła to pewnie by pobiegła. Monika na trasie nawet przez ułamek sekundy się nie oszczędzała. Widzieliśmy w jak dobrym i szybkim rytmie strzelała. Nie było tam ani chwili zawahania. No cóż… Monika ma w tym sezonie takie możliwości biegowe i już. Na pewno jednak stać ją biegać szybciej, ale to wymaga bardzo ciężkiego treningu.

Ale da się ten element jeszcze poprawić?

Ona jest w optymalnym wieku, żeby to poprawić. Monika może już spokojnie przygotowywać się do następnych Igrzysk Olimpijskich. Można więc na najbliższe dwa lata zaplanować mocniejszy trening tego elementu.

Na tych Igrzyskach większe nadzieje w biathlonie wiązano raczej z Weroniką Nowakowską. Tymczasem te starty były dalekie od naszych i jej oczekiwań.

Weronika chciała jak najszybciej wrócić i jak najszybciej być najlepsza. I być może troszkę się w tym pogubiła. W dodatku jak sama zresztą powiedziała spaliła się psychicznie w biegu indywidualnym. Ale ona ma naprawdę bardzo duży potencjał. Poza tym, teraz jej motywacja do pacy jest inna. Fakt, że ma dzieci naprawdę pomaga. Na treningu czy zawodach jest maksymalna koncentracja, ale później przestaje się myśleć o starcie, bo trzeba skupić się na dzieciach. To taka naturalna odskocznia od sportu i problemów. Dzięki temu głowa jest chłodniejsza i myślę, że Weronika jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.

Czego możemy spodziewać się po sztafecie? Zawsze liczyliśmy na nią najbardziej, ale patrząc na dotychczasowe występy Polek, wydaje się, że o dobrą lokatę może być bardzo trudno.

Zapomnijmy o tym, że dziewczyny będą walczyć o medale. Nie wyobrażajmy sobie również, że zajmą jakieś wspaniałe miejsce. My nie mamy podstaw, żeby przypuszczać, że uplasują się w pierwszej szóstce. Oczekujmy od nich natomiast tego, że dadzą z siebie sto procent. Dziewczyny muszą się na maksa skoncentrować i dać z siebie maksimum w biegu oraz na strzelnicy. Jeśli wystartują na miarę swoich możliwości to może być całkiem sympatycznie, ale naprawdę nie nastawiajmy się na jakiś medal.

Magdalena Gwizdoń podczas strzelania

Pojawiają się głosy, że może lepiej zamiast Magdaleny Gwizdoń, która w Pjongczangu strzela fatalnie, dać szansę młodej Kamili Żuk.

Ja bym na miejscu trenera postawiła jednak na zawodniczkę doświadczoną. Młoda biathlonistka może kompletnie nie wytrzymać tego startu. To są jednak Igrzyska. Magda wielokrotnie dawała dowody na to, że w sztafecie potrafi się zmobilizować. Chociaż ona jest w takiej dziwnej dyspozycji psychicznej w Pjongczangu, że jej kompletnie nie poznaje.

Nie ma co ukrywać, że prawdopodobnie dla trójki z tych dziewczyn są to już ostatnie Igrzyska Olimpijskie. Może ta świadomość, że to ostania szansa da im dodatkową mobilizację.

Też tak myślę. Sądzę, że ten bodziec będzie odczuwalny. Chociaż ten wiek uprawiania zawodowego sportu przedłuża się. Jest sporo starszych zawodniczek podchodzących pod czterdziestkę, które osiągają sukces. Pamiętajmy jednak, że z każdym kolejnym rokiem jest to coraz trudniejsze, a cztery lata to kupa czasu. Niemniej mamy powody do zmartwienia, bo jak dziewczyny zakończą kariery, to może się zdarzyć tak, że w Pekinie nie będzie nas stać nawet na dwunaste miejsce.

Nasze zawodniczki na tych Igrzyskach startują pod okiem Tobiasa Torgersena. Dziewczyny chwalą sobie współpracę z Norwegiem, ale pamiętajmy, że zaczął pracę z naszą kadrą mniej niż rok temu. Czy pani zdaniem, gdyby Torgersen wcześniej pojawił się w Polsce, wyniki w Korei mogłyby być lepsze?

Odpowiem na to pytanie trochę naokoło. Podstawą sukcesu jest system. Mniej gadania, a więcej systematycznej pracy. Trzeba usiąść i odpowiedzieć sobie na pytanie czy mamy wypracowany system szkolenia. Gołym okiem widać, że coś nie funkcjonuje tak jak powinno. A biathlon jest dyscypliną opartą na długofalowej, systematycznej pracy. Trzeba zakładać przede wszystkim rozwój zawodnika, a nie działania doraźne od imprezy do imprezy. Nie trzeba wyważać otwartych drzwi. Wystarczy wejść na stronę norweskiej federacji. Tam system szkolenia jest ładnie opisany. Jeśli Torgersen przeniesie te doświadczenia i wiedzę na nasz krajowy rynek, panie się podporządkują, a nasi trenerzy zaakceptują te metody to będzie dobrze. Myślę, że Norweg miał bardzo mało czasu, żeby cokolwiek zmienić. Ale widać, że ma jakiś pomysł.

Na pewno to co się udało Norwegowi już teraz to poprawa atmosfery w zespole. Wcześniej bywały bardzo duże zgrzyty.

To prawda. Najważniejsze jest wzajemne zaufanie. On musi zaufać zawodniczkom, a one jemu. I tak się chyba faktycznie stało. W zawodniczkach jest dużo więcej optymizmu. Pojawiły się nowe chęci do pracy razem. To fachowe założenie norweskich trenerów zakłada, że biathlon to jest sport indywidualny, ale podstawą pracy jest jednak zespołowość. U nich zawodnicy od dziecka trenują w zespole. Ta naturalna rywalizacja od najmłodszych lat powoduje, że potencjalni zawodowi sportowcy oswajają się ze stresem. To pozytywnie wpływa na ich charaktery. Myślę, że jak Torgersen przeniesie to na nasz grunt, to dziewczyny też zaczną myśleć, że pracując indywidualnie budujemy zespół. To ważne, bo tylko silny zespół może mieć silne indywidualności.

Monika Hojnisz w biegu masowym strzelała bezbłędnie

Mówi pani, żeby porównywać się do Norwegów, a może spójrzmy na Czechów?

No tak, a warunki mają przynajmniej teoretycznie gorsze od nas. Ich sukces wynika jednak w dużym stopniu z tego, że mają miejsca do trenowania. A my? Mamy jedne Duszniki-Zdrój. W Zakopanem nie ma trasy, w Ustrzykach także. Ma powstać w Jakuszycach, ale ja się pytam kiedy? Jak zawodnicy pokończą kariery?

To ostatnie pytanie. Z jakim wynikiem medalowym skończymy te Igrzyska?

Byłoby sympatycznie gdyby nasi skoczkowie wywalczyli medal w drużynie. Jakiegokolwiek koloru by on nie był należałoby to uznać za gigantyczny sukces. W sporcie nie można powiedzieć, że ktoś na coś zasłużył. Trzeba wszystko wypracować. Myślę, że chłopcy siądą z chłodnymi głowami na belce i będą do końca walczyć o medal. Pamiętajmy, jednak o ogromnej sile jaka drzemie w Norwegach i Niemcach. To są niesamowite drużyny. Także Słoweńcy potrafią się mobilizować w drużynówce. Nie skreślałabym też Justyny Kowalczyk. Jej forma biegowa jest pewną zagadką. Ale to bardzo doświadczona zawodniczka. Na pewno będzie walczyć do upadłego. Trzymam za nią mocno kciuki.

Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.

Naciśnij aby skomentować

Musisz być zalogowany by opublikować komentarz Zaloguj się

Odpowiedz

Więcej w Głos ekspertów