Znajdź nas

Na gorąco

Kaja Ziomek: Mogę podejmować walkę z najlepszymi

Sezon w łyżwiarstwie szybkim dopiero się rozkręca, ale Kaja Ziomek już może uznać go za całkiem udany. Wraz z koleżankami z drużyny wjechała na podium Pucharu Świata w sprincie drużynowym, a ponadto zajęła 7. miejsce w rywalizacji indywidualnej. Kaja Ziomek podchodzi do tego jednak z rezerwą. „Twardo stąpam po ziemi, przesadnie się wcześniej nie nakręcam. Zdecydowanie wolę pozytywne zaskoczenia niż rozczarowania” – wyjaśnia w rozmowie z „Magazynem Sportowiec”.

Kaja Ziomek

Przemysław Paszowski: Zgodzisz się z opinią, że trochę okrzepłaś w tej światowej czołówce? Sprawiasz wrażenie pewniejszej niż jeszcze choćby rok temu.

Kaja Ziomek: Z każdym rokiem nabieram większego doświadczenia. Kolejne starty w grupie A dodają mi pewności siebie, a najbardziej podbudował mnie najważniejszy start zeszłego sezonu. Jedenaste miejsce na mistrzostwach świata pokazało mi, że już spokojnie mogę podejmować walkę z najlepszymi.

Jesteś jeszcze młodą zawodniczką. Czy to przejście z wieku juniorskiego do seniorskiego jest w łyżwiarstwie bardzo trudne?

Jest to bardzo trudne w naszym sporcie, ponieważ jeśli zawodnik nie załapie się na Puchary Świata seniorów nie ma zupełnie gdzie startować. Teoretycznie są Puchary Świata dla młodzieżowców, ale one zupełnie nic nie znaczą, nie mają żadnej rangi. W rezultacie nie ma szans na żadne stypendium, pomimo zdobywania tam medali. Pierwszy mój sezon jako młodzieżowca startowałam tam i jest to mocno demotywujące. Nawet wygrywając te zawody nie liczyłam się w ogóle w kategorii seniorów.

Masz takie wrażenie, że ten trwający sezon może być dla ciebie w pewien sposób przełomowy?

Jak na razie każdy sezon jest dla mnie przełomowy. Jestem młoda, więc z roku na rok widać ogromny progres. To bardzo cieszy i mam nadzieję, że ten sezon nie będzie inny.

Jak na razie za tobą bardzo udany czas. W Nur-sułtanie zajęłaś siódme miejsce na 500 metrów. To był rezultat, który chyba nawet ciebie zaskoczył.

To prawda, że wynik w Nur-Sułtanie mnie zaskoczył. Celowałam raczej w miejsce w „piętnastce”. Dało mi to ogromnego kopa!

Jesteś zawodniczką twardo stąpającą po ziemi czy jednak taką, która lubi pomarzyć?

Raczej twardo stąpam po ziemi, przesadnie się wcześniej nie nakręcam. Zdecydowanie wolę pozytywne zaskoczenia niż rozczarowania.

Myślisz, że zbliżasz się do momentu, w którym przestanie prześladować cię grupa B?

Przede mną jeszcze jeden Puchar Świata. Mam jednak nadzieję, że zdołam zdobyć odpowiednią ilość punktów, by w przyszłym sezonie już wystartować z grupy A i tam pozostać do końca sezonu.

Sukcesy indywidualne to jedno, ale nie można przejść obojętnie obok sukcesów drużyny sprinterskiej.

Bardzo się cieszę z naszego medalu, liczę na to, że już regularnie będziemy startować w tej konkurencji.

Kaja Ziomek, Angelika Wójcik, Karolina Bosiek

Kaja Ziomek, Andżelika Wójcik i Karolina Bosiek

Czy jest to też takie potwierdzenie, że warto iść w tym kierunku?

Już od dawna walczyłam o to, żebyśmy startowały w team sprincie. Niestety zawsze pojawiały się jakieś komplikacje, brakowało nam zawodniczki, która akurat tego dnia nie będzie miała innego, ważniejszego dla niej startu.

Zadałem tamto pytanie, bo trochę ten sprint drużynowy jest traktowany po macoszemu. Priorytety są inne. Widzieliśmy to w Nagano, gdzie Karolina Bosiek startowała na dystansach.

Team sprint jest tak traktowany, ponieważ nie jest konkurencją olimpijską. Nie ma z tego tytułu żadnego stypendium, wyróżnienia, a to przy naszych zarobkach ma wielkie znaczenie. Łyżwiarstwo szybkie nie jest dochodowym sportem, wielu z nas musi się dokładać do tego, by móc trenować na najwyższym poziomie.

Jednym z kluczy do sukcesów tej sztafety jest to, że bardzo dobrze się znacie jeszcze z czasów juniorskich?

Znamy się z dziewczynami teoretycznie dobrze, ale brak wspólnych regularnych treningów daje się odczuć podczas startu, ale tak jak ustaliliśmy, niestety team sprint nie jest priorytetem.

Kaja Ziomek z tamtego okresu od Kai Ziomek teraz różni się czym? Poza większym doświadczeniem oczywiście.

Większą świadomością swojego ciała i treningu. A to głównie za sprawą tego, że w końcu trenuję z grupą nastawioną konkretnie pod sprint.

Napisałaś niedawno, że w byciu panczenistą fajne, jest to, że można odwiedzić miejsca do których niewiele osób przyjeżdża. Co cię jeszcze kręci w tej dyscyplinie?

To jest świetne! Niewiele osób, które już nawet odważy pojechać się do Chin, nie pojedzie do kilkumilionowego miasta przemysłowego, żeby sprawdzić, jak żyją tam ludzie. Ostatnio odwołali nam lot, więc mieliśmy jeszcze okazję zwiedzić stolice Japonii. Jak z tego nie skorzystać? Jak się nie cieszyć? My mamy takie okazje i to jest spoko! Podoba mi się jeszcze to, że nawiązujemy ogromne więzi. Z ludźmi, których poznałam na łyżwach łączy mnie więcej niż ze starymi przyjaciółmi, bo przecież łączą nas łyżwy, a to teraz największa cześć mojego życia. Spędzamy ze sobą więcej czasu niż z rodzina…

W łyżwiarstwie szybkim znalazłaś się dzięki siostrze. Ona już nie jeździ, a ty robisz to z coraz lepszym efektem. Chyba nie żałujesz tamtej decyzji.

Było kilka cięższych momentów. Chciałam rzucić łyżwy, ale wytrwałam w tych najgorszych. Miałam przy sobie wtedy mamę i właśnie siostrę. I teraz bardzo się cieszę, że byłam taka uparta. Uwielbiam swoje życie, mimo że nieraz naprawdę nie jest łatwo.


Kaja Ziomek. Panczenistka. Specjalizuje się w sprincie. Olimpijka z Pjongczangu. Wielokrotna medalistka mistrzostw Polski oraz imprez juniorskich.

Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.

Więcej w Na gorąco