Znajdź nas

Felietony

Matti Nykaenen – wielki mistrz, który przegrał życie

W wieku 55 lat zmarł Matti Nykaenen. Postać tyleż kontrowersyjna, co wybitna. Prywatnie – degenerat. Sportowo – mistrz i wirtuoz.

Matti Nykaenen
Matti Nykaenen ma na swoim koncie cztery mistrzostwa olimpijskie

Mówi się, że nic nie jest jednoznacznie białe i czarne. Matti Nykaenen przez całe swoje życie zaprzeczał temu twierdzeniu. On był jednocześnie i biały, i czarny. Był tym dobrym i tym złym. Może też dlatego „Latającego Fina” tak trudno jest wspominać.

Dla większości kibiców w Polsce skoki narciarskie zaczęły się od małyszomanii. To od triumfu „Orła z Wisły” w Turnieju Czterech Skoczni pisze się historia tej dyscypliny w naszym kraju. To od tego wydarzenia kreowani są wielcy mistrzostwie i bohaterowie. Tak jakby nic przedtem nie było. A było…

Matti Nykaenen jest niewątpliwie jednym z najlepszych skoczków w historii. Wielu uważa nawet, że najlepszym. Ja celowo nie chcę tak napisać. Nie dlatego że się z tym nie zgadzam, co po prostu uważam, że nie ma właściwych miar, które mogłyby zmierzyć tę „najlepszość”. Bo jak porównać Nykaenena skaczącego jeszcze stylem klasycznym z Kamilem Stochem. Czy jak też porównać Adama Małysza na przykład z Birgerem Ruudem. Inne czasy i inne możliwości sprawiają, że to niemożliwe.

Można za to pokusić się o porównania w skali pod tytułem „wybitność”. A żeby to zrobić, to warto po prostu przytoczyć suche dane. Na koncie „Latające Fina” jest pięć medali olimpijskich, w tym aż cztery złote. W dodatku trzy z nich wywalczone na jednych Igrzyskach, co do tej pory stanowi niepobity wyczyn. Poza tym – pięć tytułów mistrza świata (w tym jeden indywidualny), cztery Kryształowe Kule i dwukrotne zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni. To wszystko mówi samo za siebie.

Skoki narciarskie zawdzięczają Nykaenenowi bardzo wiele. To on dał tej dyscyplinie nowego napędu. Sprawił, że skoki – trącące już trochę myszką – znowu stały się niezwykle popularne. To między innymi właśnie Fin pomógł raczkującemu Pucharowi Świata nakręcić się do dzisiejszych rozmiarów.

Z całą pewnością sprzyjała temu natura Mattiego. Był on krnąbrny, niezależny i po prostu odróżniał się od reszty, przez co zyskiwał na popularności. Ale miał niesamowity talent. Gdy Hannu Lepistoe przy sprzeciwie części działaczy zabrał go na mistrzostwa świata juniorów, on odpłacił mu złotym medalem. A później ta machina tylko się napędzała.

W 1984 roku przy okazji Igrzysk Olimpijskich w Sarajewie Matti Nykaenen tworzył już wielkie spektakle razem ze swoim odwiecznym rywalem Jensem Weissflogiem. Kibice dzieli się na tych, którzy identyfikowali się z ekscentrycznym i szalonym Mattim i tych, którzy woleli uporządkowanego Niemca.

Gdy podczas Igrzysk Olimpijskich w Calgary zdobywał trzy złote medale, nikt nie był w stanie się do niego nawet zbliżyć. On po prostu deklasował rywali. Robił to, mimo że całą noc balował na dyskotece.  Matti Nykaenen był celebrytą, zanim to słowo weszło do codziennego użytku.

Ten styl życia, popularność w końcu jednak go przerosły. Zakończył karierę mogąc jeszcze osiągnąć bardzo wiele. Później była już tylko równia pochyła. Jego życie prywatne niczym nie przypominało tego sportowego obfitującego w sukcesy. Jednak niezależnie od tego, nikt i nic nie zabierze mu miejsca w panteonie największych.

Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.

Więcej w Felietony