Znajdź nas

Długie rozmowy

Niezwykłe połączenie sportu i historii. Krzysztof Szatecki – rycerz na miarę XXI wieku

Wydawać by się mogło, że walki rycerskie przeszły do historii wieki temu. Jednak jak się okazuje nic bardziej mylnego. Walki rycerskie mają się dobrze, a przykładem tego jest Krzysztof Szatecki. Polski zawodnik w tym roku wywalczył dwukrotnie wicemistrzostwo świata. W rozmowie z „Magazynem Sportowiec” Krzysztof Szatecki wyjaśnia czym różnią się współczesne walki rycerskie od tych ze średniowiecza.

Krzysztof Szatecki podczas treningu
Krzysztof Szatecki w trakcie walki /fot. Andrzej Wiktor - Centrum Dawnych Sztuk Walk/

Przemysław Paszowski: Jak się pan odnajduje w XXI wieku?                                                                                Krzysztof Szatecki: Całkiem dobrze. Na co dzień jestem managerem w jednym z największych domów mediowych w Polsce, gdzie opowiadam za tworzenie holistycznych kampanii marketingowych w internecie. Jestem doskonałym przykładem, że „praca przyszłości” w żaden sposób nie koliduje z „hobby z przeszłości”.

Wydaje się jednak, że dyscyplina która się pan zajmuje ma niewiele wspólnego z obecnymi czasami.

To prawda. W naszej dyscyplinie wracamy do korzeni średniowiecza, niemniej każdy sport uprawiany na poziomie wyższym niż amatorski hartuje człowieka. Uczy cierpliwości, wytrwałości i stałego dążenia do doskonałości. To są wartości, które idealnie przykładają się na życie współczesne.

Skąd w ogóle przyszło panu do głowy aby zająć się walkami rycerskimi?

W okolicy mojego liceum działało bractwo rycerskie, do którego należał mój brat. To właśnie dzięki niemu po raz pierwszy przybyłem na treningu rycerskim mając piętnaście lat. Od tego czasu trenuję już czternaście lat z czego od ponad ośmiu lat w sposób profesjonalny, jako reprezentant Polski na arenie międzynarodowej.

Co pana w tym najbardziej pociągało i pociąga?

Jest to unikalny sport, który pozwala wszechstronnie rozwijać się w wielu płaszczyznach. Z jednej strony wymaga dużo siły i wytrzymałości ze względu na ważącą ponad dwadzieścia kilogramów zbroje, a z drugiej strony wymaga bardzo wysokich umiejętności fechtunku i to z wykorzystaniem różnego typu broni. Tutaj możliwości jest bardzo dużo, co w połączeniu z różnymi konkurencjami sprawia że ten sport nie może się znudzić.

A można mówić o panu, że jest rycerzem?

Wolę używać określenia „zawodnik”. Walki rycerskie pozycjonujemy jako sport walki. Oczywiście różni się on otaczającą go atmosferą, niemniej cel jest ten sam – wygrać walkę.

Krzysztof Szatecki podczas pojedynku

Krzysztof Szatecki w akcji /fot. Andrzej Wiktor – Centrum Dawnych Sztuk Walk/

Czy wobec tego trudno jest zostać takim zawodnikiem?

Aktualnie w Polsce jest kilka grup treningowych, w których można trenować Sportowe Walki Rycerskie. Największą szkołę prowadzi mój brat Robert Szatecki w ramach Centrum Dawnych Sztuk Walk, gdzie miesięcznie trenuje ponad siedemdziesiąt osób.

Pamięta pan swoją pierwszą walkę?

Pierwszej nie pamiętam. Nawet nie wszystkie zwycięskie pamiętam, natomiast doskonale pamiętam każdą przegraną.

Czym różnią się wasze walki od walk ze średniowiecza. Chodzi mi tu o sposób walki, wyposażenie i tak dalej.

Sama walka wygląda dość podobnie z tym, że dzisiaj walczymy tylko pieszo. Możemy korzystać z tej samej broni (oczywiście zatępionej) oraz korzystać z tych samych technik. Wyjątkiem są ciosy, które w średniowieczu służy ściśle do zabijania jak sztychy.

Jakie umiejętności przydają się podczas walki? Czy trzeba być dobrze zbudowanym fizycznie?

W naszym sporcie kondycja to podstawa. Walczymy mając na sobie dwadzieścia pięć kilogramów zbroi, ograniczone pole widzenia i zmniejszony dopływ tlenu z powodu hełmu. To wszystko bardzo mocno przekłada się na wydolność organizmu. Oczywiście siła fizyczna też ma znaczenia, ale kondycja jest kluczowa.

Jak wyglądają takie zawody rycerskie?

Zawody składają się z wielu konkurencji. Są walki indywidualne jak i grupowe. Walki indywidualne toczą się na różnego rodzaju uzbrojenie – miecz plus tarcza, miecz długi, miecz plus puklerz. W walkach grupowych broń jest dowolna – liczebność drużyny jest ważna. Walki toczą się najczęściej w konwencji pięciu na pięciu, ale często są to też większe kombinacje jak na przykład dziesięciu na dziesięciu.

Krzysztof Szatecki w pełnej krasie

Krzysztof Szateck /fot. Andrzej Wiktor – Centrum Dawnych Sztuk Walk/

Kiedy można powiedzieć, że wygrało się pojedynek?

W pojedynkach indywidualnych są sędziowie, którzy liczą punkty – jak w walce bokserskiej. W walkach grupowych walczy się do momentu aż się obali przeciwników dowolną techniką, czy to z wykorzystaniem broni czy też rzutu.

Czy podczas zmagań może dojść do niebezpiecznych sytuacji?

Jak najbardziej. Jest to jedyny sport walki, gdzie realnie walczymy korzystając ze stalowej broni i uderzając z całej siły. W walkach indywidualnych kontuzje zdarzają się stosunkowo rzadko, natomiast w walkach grupowych choćby złamania nie są czymś zaskakującym.

W tym roku wywalczył pan dwukrotnie wicemistrzostwo świata. Ma pan chyba powody do radości.

Zdecydowanie. Po raz kolejny udało się wywalczyć wicemistrzostwo w swojej kategorii. Rok temu była to konkurencja miecz plus puklerz, w tym roku miecz długi oraz walki profesjonalne. Każde zwycięstwo cieszy, a z porażek trzeba wyciągać wnioski na przyszłość.

Jak będzie wspominał pan tamte zawody? Czy ten sukces przyszedł panu łatwo czy wręcz przeciwnie?

Polska od lat zajmuje wysokie pozycje w walkach indywidualnych ustępując tylko zawodnikom z Rosji. Na ponad czterdzieści państw, które bierze udział w mistrzostwach świata jest to naprawdę dobry wynik. Większość pojedynków udawało się wygrać dość znaczącą liczbą punktów. W tym roku samą walkę finałową o złoty medal przegrałem jednym punktem. Było blisko.

Gdyby miał pan wskazać medal z którego jest najbardziej dumny, szczęśliwy to byłoby to…

Z pewnością byłoby to zwycięstwo w ramach rosyjskiej federacji WMFC. Byłem pierwszym zawodnikiem spoza Rosji, który wygrał swoją walkę profesjonalną w Moskwie. Walka ta odbiła się także bardzo mocnym echem w polskich mediach, a sam film ma ponad sto pięćdziesiąt tysięcy wyświetleń co jest olbrzymią skalą jak na sportowe walki rycerskie.

Setki lat temu po takim sukcesie byłby pan bohaterem na dworze. Teraz ktoś może powiedzieć, że jest pan ekscentrykiem. Nie jest to dla pana przykre?

Na szczęście nie jest aż tak źle. Z pewnością walki rycerskie są czymś nowym i nieznanym szerszej publiczności, ale doświadczenie pokazuje, że zawsze są one bardzo dobrze przez nią odbierane.

W ostatnich latach obserwuje się w Polsce wzrost popularności grup rekonstrukcyjnych. Czy wy również na tym korzystacie?

Jak najbardziej. Można to odnieść do budowy całej kategorii rekonstrukcji historycznej. Z pewnością Sportowe Walki Rycerskie stanowią pewien „odłam” rekonstrukcji, jako że dla nas najważniejsza jest sama rywalizacja. Jednakże nadal wszystko odbywa się w historycznej atmosferze, posiadamy zgodne z odtwarzanym okresem opancerzenie i uzbrojenie, więc jakby na to nie patrzeć stanowimy i tak część całej kategorii rekonstrukcji historycznej.

Ilu jest rycerzy w Polsce?

Aktywnych zawodników jest w Polsce w okolicy dwustu.

Wspominał pan już o sprzęcie. Ile kosztuje taki pełny ekwipunek?

Koszt pełnego kompletu do walki to minimum sześć tysięcy złotych. Dużo zależy od tego z jakiego okresu chcemy posiadać zbroję. Z późnego piętnastego wieku zbroje kosztuje nawet po kilkanaście tysięcy złotych. Jednakże w większości przypadków na początku zbroje można pożyczać od znajomych z grupy. Większość osób które trenuje dłuższy czas posiada minimum dwa komplety zbroi i chętnie którąś z nich pożycza nowym zawodnikom.

Zatem na koniec znów odniosę się do czasu. Jak się pan czuje z myślą, że jest przedstawicielem już nielicznego stanu rycerskiego?

Nie nadaję tak dużego symbolicznego znaczenia szeroko rozumianemu „rycerstwu”. Traktuję to jako niezwykły sport walki, pełen rywalizacji oraz emocji w wyjątkowej atmosferze historycznej. Nie ukrywam jednak, że to właśnie ta atmosfera sprawia, że ten sport walki jest taki unikalny.

Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.

Więcej w Długie rozmowy