Znajdź nas

Felietony

Koniec Pucharu Świata w Wiśle w połowie listopada? „Nie warto popisywać się przed światem”

Mówi się, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. To fakt, ale zawsze należy się zastanowić nad tym, co zrobić, żeby go więcej nie rozlać. W przypadku organizacji Pucharu Świata w Wiśle dobrze byłoby, aby wreszcie przestano czarować rzeczywistość.

Wisła, Skocznia w Wiśle
Skocznia w Wiśle

Skoki narciarskie w Polsce cieszą się tak wielką popularnością, że robi się wszystko, aby to udowodnić światu. Ma być spektakularnie i w myśl zasady zastaw się, a postaw się. Stąd też organizacja Pucharu Świata w Wiśle w połowie listopada czy pomysły konkursów na Stadionie Narodowym. Nie ma nic złego w takim wizjonerstwie, ale na końcu zawsze powinien wygrać zdrowy rozsądek.

Organizatorzy Pucharu Świata w Wiśle zrobili wszystko co było w ich mocy, aby jak najlepiej przygotować skocznię w Wiśle. Nie można mieć zastrzeżeń do ich pracy, bo po raz kolejny zamienili scenariusz si-fi na rzeczywistość. Tyle co się dało zrobić to zrobili. Problem jednak w tym, że z naturą wygrać się nie da. A w niedzielę w Wiśle było blisko 10 stopni.

W ostatnich latach Wisła miała pecha do ciepłego listopada. Może to być pewne usprawiedliwienie, ale przecież to nie jest już anomalia, a raczej stały trend. Za rok może akurat szczęście dopisze i będzie zimno, ale równie dobrze temperatury mogą być dodatnie. I co wtedy? Znów powtórzą się sceny z ostatniego weekendu.

Trzeba zadać sobie zatem pytanie czy warto się popisywać przed światem. W ostatnich latach pokazaliśmy, że daliśmy radę i wystarczy. To nie jest gra warta świeczki. Zwłaszcza że mimo tak ogromnych kosztów i wysiłku potem w świat idzie upadek Piotra Żyły czy rozgrywanie konkursu rano z powodu transmisji dziecięcej Eurowizji. A to wcale nie wystawia Wiśle dobrej oceny na świecie.

Słuszność mają więc organizatorzy, którzy widzieliby Puchar Świata w Wiśle w terminie styczniowym bądź lutowym. Raz, że to koszta mniejsza. Dwa, że to gwarancja większego spokoju. A po trzecie, i to chyba najważniejsze, bezpieczeństwo na obiekcie powinno być wtedy większe, bo i skocznia będzie lepiej przygotowana.

Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.

Więcej w Felietony