Znajdź nas

Artykuły

Odrodzenie Funakiego i cud na Okurayamie. „W skokach nigdy nie można być do końca niczego pewnym”

Konkursy w Sapporo często obfitowały w niespodzianki. Bywało tak z powodu kapryśnej pogody lub słabej obsady, a czasem nawet z obu powodów. Przekonaliśmy się o tym w lutym 2005 roku, gdy na Okurayamie zwyciężył Kazuyoshi Funaki.

Kazuyoshi Funaki
Kazuyoshi Funaki podczas Igrzysk Olimpijskich w Hakubie

Ze względu na zbliżające się mistrzostwa świata w Oberstdorfie, większość ekip wysłała do Japonii drugi garnitur skoczków. Biało-czerwoni nie zdecydowali się nawet na takie rozwiązanie i wybrali spokojne treningi. Poza naszymi skoczkami do Sapporo nie polecieli też lider Pucharu Świata Janne Ahonen, jego rodak Matti Hautamaeki, Czech Jakub Janda, Austriak Andreas Widhoelzl i Niemiec Michael Uhrmann. Ze światowej czołówki na Daleki Wschód pofatygowali się jedynie wicelider Pucharu Świata Roar Ljoekelsoey, jego rodak Lars Bystoel, a także Austriacy Martin Hoellwarth i Thomas Morgenstern. I to oni byli głównymi kandydatami do zwycięstwa.

Na liście startowej pierwszego konkursu znalazło się jedynie 41 skoczków, w tym dwunastu Japończyków. Był wśród nich Kazuyoshi Funaki. Cechujący się wspaniałym lotem Japończyk najlepsze lata miał już wtedy za sobą. W Pucharze Świata startował jeszcze regularnie, ale z niewielkim powodzeniem. W sezonie 2004/2005 zdobył łącznie cztery punkty. Na Okurayamie nikt więc po nim nie spodziewał się fajerwerków.

W pierwszej serii Kazuyoshi Funaki uzyskał jedynie 82 metry. Trzeba jednak przyznać, że skakał w wyjątkowo złych warunkach. Fatalna aura przyszła jednak mistrzowi olimpijskiemu z pomocą. Po skoku dwudziestego zawodnika jury przerwało konkurs i zdecydowało, że trzech skoczków powtórzy skoki pod koniec pierwszej serii. W tym gronie był Kazuyoshi Funaki.

Tymczasem Thomas Morgenstern skoczył 135,5 metra i o blisko pięć punktów wyprzedzał Roara Ljoekelsoeya. Trzeci był Martin Hoellwarth. Wydawało się, że to właśnie taka będzie kolejność w czołówce po zakończeniu pierwszej rundy. Skoki narciarskie znów zadziwiły jednak swoją przewrotnością. Kazuyoshi Funaki w pięknym stylu poszybował bowiem na 135 metrów i o 0,1 pkt. wyprzedził Morgensterna.

>> KAZUYOSHI FUNAKI I JEGO ZWYCIĘSKI SKOK

„Jakie odrodzenie Funakiego w tym jednym skoku. Jak to w skokach nie można niczego być nigdy do końca pewnym” – powiedział komentator TVP Krzysztof Miklas. „Mówimy nieoczekiwanie, choć to jest przecież bardzo utytułowany zawodnik, ale w tym sezonie jak na razie spisywał się bardzo słabo” – dodał Stanisław Snopek, również relacjonujący konkurs w TVP. „A tu przypomniał sobie najlepsze momenty” – spuentował Miklas.

Prowadzenie Funakiego było wielką niespodzianką, ale mało kto przypuszczał, że Japończyk będzie w stanie je utrzymać. Tu jednak znów z pomocą przyszła aura. Intensywne opady śniegu na Okuaryamie przybierały tak mocno na sile, że jury zdecydowało o przerwaniu, a następnie odwołaniu drugiej serii. Pojawiły się nawet teorie spiskowe, że wymogli to Japończycy, nie chcący aby ich idol stracił zwycięstwa. Tę historię można jednak włożyć raczej między bajki.

Zwycięstwo Japończyka stało się jedną z największych sensacji w Pucharze Świata w XXI wieku. „Jeśli cuda rzeczywiście się zdarzają, to taki miał niewątpliwie miejsce w Sapporo” – trafnie oceniono.

Dla Kazuyoshiego Funakiego było to pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata od 6 marca 1999 roku, gdy triumfował w Lahti. Wygrana w Sapporo była jego piętnastą w karierze i jak się później okazało, również ostatnią. Był to też jego ostatni pełny sezon w Pucharze Świata. W późniejszych latach startował już tylko w Sapporo, ale już nigdy z takim efektem jak pamiętnego 5 lutego 2005 roku.

Dziennikarz radiowy i telewizyjny. W latach 2013-2016 redaktor naczelny portalu Juventum.pl Autor powieści "Pragnę, Kocham, Nienawidzę". Sport to dla niego nie tylko wyniki i zwycięstwa, ale wartości, które za sobą niesie.

Więcej w Artykuły