Magazyn Sportowiec – wywiady, analizy, komentarze sportowe

Została mistrzynią Europy, pobiła rekord świata, nie dostanie stypendium. Bulwersująca historia Karoliny Kucharczyk

Karolina Kucharczyk na podium

Przemysław Paszowski: Rok temu urodziła pani synka, a w tym roku królowała już pani na lekkoatletycznych arenach. Jak to się robi?

Karolina Kucharczyk: Na pewno ciężko (śmiech). Niedawno powiedziałam do narzeczonego, że gdybym miała ponownie zajść w ciążę to już bym chyba nie zdecydowała się na powrót do sportu. Zbyt dobrze przekonałam się jak wielkie to wyzwanie.

Jak szybko wróciła pani do trenowania?

Do treningów wróciłam miesiąc po urodzeniu Kacperka. I to był naprawdę trudny czas. Niejeden raz płakałam na treningach. Wydawało mi się, że nie dam rady. Cierpiał też mój synek, bo nie byłam przy nic non stop.

Co mobilizowało do dalszych treningów?

Moi bliscy powtarzali mi, że mam kontynuować karierę, bo powinnam realizować swoje marzenia. Trener też mi mówił, że nie powinnam się poddawać, ponieważ jeśli to zrobię to wszyscy mnie zdepczą. To mi dało wiele siły. A poza tym miałam w sobie taką sportową złość po Igrzyskach Paraolimpijskich w Rio de Janeiro, gdzie przegrałam złoto z Mikelą Ristoski. Chciałam wrócić jak najszybciej do startów, aby pokazać Chorwatce kto dominuje w skoku w dal.

Chciałbym jeszcze dopytać jak wyglądał ten pierwszy okres. Sama opieka nad takim małym dzieckiem jest wyzwaniem, a co dopiero jak łączy się to jeszcze ze sportem.

Na początku czułam się jakbym dostała cegłą w pysk. Dosłownie. Życie odwróciło mi się o sto osiemdziesiąt stopni. Trudno mi było wszystko rozplanować. Ale starałam się to jakoś łączyć. Kupiłam nawet specjalny wózek do biegania i biegałam razem z Kacperkiem.

Karolina Kucharczyk podczas zawodów

Czyli synek od najmłodszych lat jest za pan brat ze sportem.

Gdy zabieram go na treningi to najbardziej podoba mu się piasek. Nie chce z niego wyjść. Kto wie, co z niego wyrośnie (śmiech).

Na obozy jeździ pani z Kacperkiem?

Mój trener mówi, żebym go zabierała ze sobą. Ale wydaję mi się, że Kacperek nie jest jeszcze gotowy. Ma dopiero półtora roku i jest bardzo buntowniczym dzieckiem. Jak mu się mówi, żeby poszedł w prawo to on pójdzie w lewo. Nie lubi jak mu się rozkazuje.

Ma to chyba po pani.

To prawda! Ja jestem bardzo uparta życiowo i zawsze staram się dążyć do celu. Mam taki wojowniczy charakter.

Kacperek napędza panią do coraz lepszych startów?

Na pewno. Syn daje mi wielką siłę. Wszystko co robię, robię dla niego. Gdy byłam singielką mogłam robić co chce. Kiedy chciałam to wyjeżdżałam. Teraz już tak nie jest. Całe swoje życie podporządkowałam pod niego. Chciałabym aby Kacperek był kiedyś ze mnie dumny i zaraził się ode mnie pasją do sportu.

Jak już wspomnieliśmy, powrót do sportu nie był łatwy. Jednak sezon zaczęła pani z wysokiego C, bo we Francji sięgnęła pani po trzy złote medal halowych mistrzostw świata.

Rzeczywiście trochę tych krążków zdobyłam (śmiech). Nawet nie sądziłam, że tak dobrze mi pójdzie. Zwłaszcza że na tę halę pojechałam trochę z doskoku. Na zgrupowaniu przed tą imprezą biegałam za młodziczkami. Miałam naprawdę sporo wątpliwości i obaw. Nie wiedziałam jak zachowa się organizm, czy sobie poradzę. Ale trener mówił, że mam wrodzony talent i przecież nie zapomniałam nagle jak się startuje. Zmobilizowałam się. W końcu nie pojechałam tam płakać tylko wygrywać. I się udało. A potem w sezonie letnim było jeszcze lepiej.

Karolina Kucharczyk na najwyższym stopniu podium

Ano właśnie. Mistrzostwo Europy w Berlinie okraszone rekordem świata.

Trzy czwarte osób we mnie nie wierzyło przed startem. Ale ja naprawdę miałam wiele do udowodnienia. Zasuwałam i nie było, że boli. Musiałam wygrać! Koniecznie chciałem pokazać Chorwatce, że to ja jestem najlepsza. Skoczyłam na zawodach sześć metrów i czternaście centymetrów i pobiłam rekord świata. To obecnie także szósty wynik w Polsce wśród pełnosprawnych dziewczyn. Zostałam mistrzynią Europy. Szkoda tylko, że prawdopodobnie za ten sukces mi nie zapłacą. Wszystko przez to, że na starcie było jedenaście zawodniczek. Według regulaminu naszego ministerstwa powinno być natomiast dwanaście. A czy to moja wina, że dziewczyny nie dojechały? Ja wykonałam swoje zadanie.

Żeby być jednak sprawiedliwym, trzeba zaznaczyć, że premier Mateusz Morawiecki przeznaczył na nagrody dla was pół miliona złotych.

Zgadza się. To bardzo miłe. Tylko, że po podzieleniu tej kwoty na wszystkich medalistów wychodzi po osiem tysięcy na głowę. To nie są wielkie pieniądze. A przecież nikt nie będzie trenował za darmo. Musimy mieć za co żyć. A tu się okazuje, że nawet złoty medal wielkiej, międzynarodowej imprezy nie daje podstaw do przyznania stypendium.

Trudno nie mieć poczucia niesprawiedliwości.

To wszystko bardzo przykre. Walczymy o marzenia, reprezentujemy Polskę, a tutaj taka sytuacja. Jak mam się skupiać na występie, gdy muszę się zastanawiać czy na starcie stanie wymagana przez ministerstwo liczba zawodników. A te stypendia to dla wielu sportowców często być albo nie być.

Z drugiej strony do programu Team 100 kwalifikowani są obecnie również sportowcy niepełnosprawni. Pani również się do niego załapała.

Dzięki uczestnictwu w tym programie mam większy komfort. Wiem, że przez cały następny rok będę miała środki na buty czy odżywki. Nie muszę się martwić czy będę miał za co jechać na kolejny obóz. Chciałabym być w tym programie aż do Igrzysk w Tokio. Dlatego cały czas muszę udowadniać, że jestem najlepsza.

Sądzi pani, że odbiór sportowców niepełnosprawnych w Polsce się poprawił?

Na pewno jesteśmy bardziej medialni. Częściej pokazują nas w telewizji, chociaż często są to bardzo wczesne albo późne pory. Ale zawsze coś. Na pewno nie ma porównania z tym co było jeszcze kilka lat temu. Być może po Tokio będzie jeszcze lepiej.

Karolina Kucharczyk już z medalem na szyi

A pani odczuwa wzrost zainteresowania swoją osobą ze strony zwykłych ludzi?

Na pewno! Zwłaszcza po mistrzostwach Europy w Berlinie było mi bardzo miło. Ludzie do mnie pisali z gratulacjami. Cieszyli się, że mi się udało. Doceniali moją ciężką pracą.

Ten sezon był bardzo udany, ale nie obawia się pani, że łączenie sportu z wychowaniem dziecka może panią w końcu przerosnąć?

Niekiedy jestem naprawdę przerażona tym co będzie za rok, za dwa, za trzy. Zwłaszcza że w przyszłym roku moja siostra rodzi i nie będzie mogła mi pomóc tak bardzo jak teraz. W związku z tym na pewno chciałbym zacząć zabierać Kacperka na obozy.

Pewnie ich trochę będzie, bo przyszły sezon zapowiada się bardzo ciężko.

Chciałabym skoczyć w przyszłym roku sześć metrów i dwadzieścia centymetrów. Jeśli stawia się poprzeczkę tak wysoko to trzeba bardzo mocno pracować. W październiku i listopadzie czekają mnie mistrzostwa świata w Sydney i Dubaju. Chcę zrobić szczyt formy na obie te imprezy. To będzie wielkie wyzwanie. Między innymi ze względu na późną porę i temperatury. Na pewno jednak będę bardzo mocno walczyć.

Ma pani wykształcenie gastronomiczne. Zapytam więc kulinarnie. Jak smakował ten sezon? Był słodki czy może jednak przez nadmiar obowiązków słodko-gorzki?

Ten sezon był dla mnie szczęśliwy. Po poprzednich zawsze miałam jakieś poczucie niedosytu. Tym razem jest inaczej. Dlatego na pewno ten sezon był bardzo słodki, a rekord świata z Berlina to taka wisienka na torcie.

_____________

Karolina Kucharczyk. Lekkoatletka specjalizująca się w skoku w dal. Mistrzyni paraolimpijska z Londynu i wicemistrzyni paraolimpijska z Rio de Janeiro. Wielokrotna mistrzyni świata i Europy. Ostatni tytuł Karolina Kucharczyk wywalczyła w sierpniu 2018 roku na Mistrzostwach Europy w Berlinie. Rekordzistka świata.