Magazyn Sportowiec – wywiady, analizy, komentarze sportowe

Robert Brus zmieni oblicze polskiego pływania? „Nie będzie wyjątków, kadra musi być monolitem”

Robert Brus /fot. UKS "SMS Galicja"

Przemysław Paszowski: Zacznę od gratulacji. To chyba spore wyróżnienie.                                                        Robert Brus: Tak, dziękuję bardzo. To zawsze duży zaszczyt dla trenera.

To największy sukces zawodowy, czy nie rozpatruje pan tego w tych kategoriach?

Raczej nie. Największym sukcesem dla trenera jest jednak medal wychowanka. Trenowanie kadry to trochę inny kaliber. Na pewno jednak miło, że związek mi zaufał i wierzy, że będę teraz w stanie doprowadzić do tych medali większą grupę zawodników.

Pana nominacja wywołała jednak spore zaskoczenie w środowisku. Większość obstawiała, że zostanie wybrany Bartosz Kizierowski. Jak chce pan przekonać tych nieprzekonanych, że związek powierzył kadrę w dobre ręce.

Tych nieprzekonanych często nie da się przekonać i żadne argumenty tu nie pomogą. Ale myślę, że związek wybierając mnie na trenera kierował się kilkoma przesłankami. Przede wszystkim mieszkam na stałe w Polsce i jestem dyspozycyjny. Z tego co wiem, Bartek często zamierzał wyjeżdżać do Hiszpanii. A jednak tutaj naprędce trzeba wiele rzeczy załatwiać. Po drugie znam też bardzo dobrze dokumentację, którą trzeba prowadzić. Mam tutaj na myśli choćby rozliczanie środków w ministerstwie sportu. Tej papierkowej roboty jest naprawdę bardzo dużo, a ja już miałem z nią do czynienia pracując jako koordynator Szkoły Mistrzostwa Sportowego. I wreszcie po trzecie jestem człowiekiem neutralnym. Nie jestem przypisany do żadnego obozu. Myślę, że te aspekty przeważyły.

Podejmuje się pan bardzo trudnej misji. I to w newralgicznym okresie, bo na półtora roku przed Igrzyskami.

Zdaję sobie sprawę, że to bardzo duża odpowiedzialność. Przede mną bardzo dużo pracy, ale mam nadzieję, że przyniesie ona dobry efekt.

Jak zamierza pan uzdrowić polskie pływanie?

Ministerstwo wymaga od związków prowadzenia szkolenia scentralizowanego. Ja też chciałbym aby wszystko odbywało się pod moją pełną kontrolą. W związku z tym przewiduję wspólne zgrupowania i treningi. Już nie będzie tak że ktoś przyjdzie na basen o siódmej, a ktoś o dziewiątej. Teraz wszyscy razem wstajemy, idziemy na posiłek, a potem na trening. Nie będzie wyjątków. Trzeba stworzyć więź między zawodnikami i trenerami. Kadra musi być monolitem. Ja wiem, że pływanie jest dyscypliną indywidualną, ale powinniśmy brać przykład z najlepszych. Amerykanie – mimo wielu świetnych pływaków – są przede wszystkim drużyną.

Robert Brus powołał do kadry m.in. Wojciecha Wojdaka

Zgrupowania to jedno, a jak to będzie wyglądało w okresach między nimi?

Z każdym trenerem danego zawodnika mam bezpośredni kontakt. Będę od nich bezwzględnie wymagał prowadzenia dokumentacji tego co robi pływak. Poinformowałem już trenerów, że oczekuję tego, że zawodnik na pierwszym dniu zgrupowania przedstawi mi raport o tym co robił do tej pory. Muszą być spisywane plany i realizacje zadań. Z taką informacją zawodnik będzie przyjeżdżał na zgrupowanie, ale też z taką informacją będzie z niego wyjeżdżał.

Z jakim potencjałem personalnym przejmuje pan dowodzeniem nad polską kadrą?

Wytypowałem grupę trzydziestu jeden osób, którą biorę pod uwagę jeśli chodzi o tegoroczne mistrzostwa świata i ewentualnie Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Powiedzmy sobie szczerze, całe to grono nie pojedzie na Igrzyska. To jest wynik nie do osiągnięcia. Ale mam mam nadzieję, że około dwudziestu pływaków zrobi minima olimpijskie.

Trochę pan uciekł od mojego pytania.

Jest kilku młodych wilczków. To utalentowani zawodnicy, ale myślę o nich bardziej w kontekście Igrzysk w Paryżu. Poza tym na pewno nie ma rewelacji. To może nie jest zapaść, ale jednak w ostatnich latach bardzo mocno był odczuwalny brak centralnego szkolenia. Wydaje mi się, że zabrakło kontroli nad tym co robili dani zawodnicy. Nie było takiego koordynatora, który mógłby podzielić się swoimi uwagami z trenerem klubowym. I niestety często było tak, że pływak, który nie zakwalifikował się na imprezę sezonu do września nic nie robił.

Wspomniał pan o minimach. Wielu zawodników podkreślało, że są one dużym problemem. W tym sensie, że muszą robić szczyt formy na przykład na mistrzostwa Polski, a potem go nie ma na najważniejszych imprezach.

Minimum jest określone przez światową federację. FINA narzuca wynik, który trzeba zrobić w odpowiednim czasie i na zawodach przez nią zatwierdzonych. W związku z tym wybór tych imprez się ogranicza. To jest główny kłopot, bo bardzo mocno trzeba szukać zawodów, które byłyby zatwierdzone przez federację.

Jakie były pierwsze decyzje nowego trenera kadry?

Pierwsza decyzja dotyczyła szkoleniowców współpracujących. Trenerzy musieli się określić czy chcą współpracować ze mną w kadrze. Ale w stu procentach, a nie tylko z doskoku. Po drugie zawodnicy musieli się zadeklarować, że będą brać udział we wszystkich zgrupowaniach. Nie będę tolerował tego, że pływak sam wybiera sobie zgrupowania, w których chce uczestniczyć. Ponadto od stycznia dopinamy sporo rzeczy organizacyjnych. Chodzi między innymi o terminy, a także miejsca zgrupowań i startów, a co za tym idzie załatwienie kwestii przelotów, hotelów czy odpowiedniej bazy treningowej.