Magazyn Sportowiec – wywiady, analizy, komentarze sportowe

Starta czasu i pieniędzy! Zamiast Igrzysk Europejskich zróbmy lepiej mistrzostwa świata w narciarstwie!

Wielka Krokiew podczas zawodów Pucharu Świata

Igrzyska Europejskie to brzmi dumnie. Coś prawie jak Igrzyska Olimpijskie. Pod zasłonką prestiżu kryje się jednak brutalna rzeczywistość. Aby to zrozumieć trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie po co taki twór powstał. Oficjalnie po to aby szerzyć ideały olimpijskie. Faktycznie natomiast był to skok na kasę w wykonaniu Europejskiego Komitetu Olimpijskiego.

Sternicy europejskiego ruchu olimpijskiego chcieli jak najwięcej urwać ze sportowego tortu. Nie przewidzieli natomiast, że niekoniecznie wszystkim się to spodoba. Najbardziej przeciwne Igrzyskom Europejskim były i są międzynarodowe federacje, które po prostu sobie nie życzą konkurencji. W wielu dyscyplinach trudno nawet wygospodarować miejsca w terminarzu na taki wymysł jak Igrzyska Europejskie.

Mimo oporów i racjonalnych głosów sprzeciwu wydarzenie jednak stworzono. Bo skoro mają Azjaci i Amerykanie, to czemu nie my? Jednak porównywanie Igrzysk Azjatyckich do Igrzysk Europejskich jest po prostu absurdalne. W Azji jest mnóstwo biednych państw dla których jest to impreza docelowa, bo mistrzostwa świata czy Igrzyska Olimpijskie to już za wysokie progi. W Europie jest zupełnie odwrotnie, a kalendarze poszczególnych sportowców są wypełnione do granic możliwości.

Jeśli więc ktoś liczy, że w Krakowie zobaczymy mini Igrzyska Olimpijskie srogo się przeliczy. Najlepszym przykładem jest lekkoatletyka. Europejska federacja lekkoatletyczna nie chciała Igrzysk Europejskich i od początku ośmiesza tę ideę. Trudno bowiem nazwać inaczej fakt, że w Baku startowały jedynie najsłabsze drużyny, a w Mińsku czwarty lub piąty garnitur zawodników. Nawet nasz wicemistrz Europy w trójskoku Karol Hoffmann na Białorusi startował w… skoku wzwyż. Taka to właśnie impreza.

Fakt faktem, w niektórych dyscyplinach Igrzyska Europejskie miały status mistrzostw kontynentu. Był to jednak znikomy odsetek, a przy okazji oparty raczej na dżentelmeńskiej umowie niż długofalowych strategiach. Dla krakowskiej imprezy nie wróży to niczego dobrego.

„Zarobią hotelarze i restauracje” – podnosi się koronny argument. Czy jednak na pewno? Skoro Igrzyska Europejskie nie generują dużego zainteresowania ze strony sportowców to trudno oczekiwać, żeby było ono duże u kibiców. Nie ma co marzyć, że w 2023 roku do Polski przyjedzie liczba gości porównywalna z Euro 2012. Takie wizje to totalne mrzonki.

Zamiast więc robić imprezę o której po tygodniu nikt nie będzie pamiętał lepiej byłoby postarać się o mistrzostwa w narciarstwie klasycznym. Koszt mniejszy, a korzyści znacznie większe. Byłaby to bowiem doskonała okazja do modernizacji bądź stworzenia niezbędnych obiektów w Zakopanem.  Można być przy tym spokojnym, że impreza zgromadziłaby mnóstwo kibiców z całego świata. Poza tym wydźwięk narciarskich mistrzostw byłby znacznie większy niż Igrzysk Europejskich. Dla promocji Tatr byłoby to bezcenne.