Magazyn Sportowiec – wywiady, analizy, komentarze sportowe

Poważne problemy ze zdrowiem Michała Haratyka. „Nie dało się normalnie trenować”

Michał Hartyk podczas ME w Berlinie /fot. archiwum/

Michał Haratyk w tym sezonie pobił rekord Polski wynikiem 22,32 m. Plasuje się też na piątym miejscu na listach światowych. Nic więc dziwnego, że awans do finału w Dausze wydawał się w tym wypadku formalnością. Stało się jednak inaczej. Mistrz Europy najpierw pchnął 20,44 m, a w drugiej próbie 20,52 m. Ostatnią szansą była trzecia kolejka. Tam Michał Haratyk zawiódł jednak całkowicie, uzyskując zaledwie 20,11 m.

Słaby występ Polaka wywołał niemałe poruszenie. Po konkursie okazało się jednak, że nasz kulomiot rywalizował nie tylko z rywalami, ale też z bólem. „Nie dało się trenować normalnie. Dużo odpoczywałem, a i tak ciągle mi coś na nerw w łokciu naciska. I jeszcze w nadgarstku coś się zepsuło. Teraz czeka mnie naprawa tego” – wyjaśniał w rozmowie ze sport.pl Michał Haratyk. „Ból mocno zaczął mi przeszkadzać po zawodach w Szczecinie. Wtedy się to bardziej uszkodziło – zbadałem łokieć i okazało się, że mam tam wolne ciało, które lata koło nerwu i uciska. Boli za każdym razem jak zginam rękę. Trudno z czymś takim pchać. Niestety, forma znikła. Trzy dni temu poczułem się już całkiem źle” – dodał nasz mistrz.

Michał Haratyk za trzy dni wróci do Polski, a następnie będzie musiał kompleksowo zająć się swoim zdrowiem. „Łokieć to będzie artroskopia, a z nadgarstkiem nie wiadomo. Ale trzeba działać, bo jakaś tkanka jest tam powiększona pięciokrotnie. Jeśli chodzi o łokieć, to będę pewnie musiał uważać sześć tygodni, czyli przez trzy tygodnie nic nie będę mógł robić, ale później już powoli będzie można zacząć pracować. A z nadgarstkiem to zobaczymy jak będzie” – skomentował nasz kulomiot w rozmowie ze sport.pl

W finale pchnięcia kulą Polskę reprezentował będzie jedynie Konrad Bukowiecki.