Magazyn Sportowiec – wywiady, analizy, komentarze sportowe

Historyczny wynik i te same bolączki. Magdalena Tascher: Nie ma obiektów dla łyżwiarzy

Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew zajęli na ME wysokie piąte miejsce

Przemysław Paszowski: Co najbardziej zapamiętamy z tych mistrzostw Europy i dlaczego będzie to siódme złoto Javiera Fernandeza?                                                                                                              Magdalena Tascher: Mistrzostwa Europy po cyklu olimpijskim to zawsze impreza szczególna. Z jednej strony mówi się o tym, że poziom, wskutek odpływu części mistrzów, jest niższy, z drugiej strony, rysuje nam się nowy ład. Widzieliśmy sporo ciekawych debiutów takich jak Sofia Samodurova czy para Boikova/ Kozlovski. Były też zaskakujące awanse na pozycje medalowe, czyli Mateo Rizzo i Viveca Lindfors. No i oczywiście medale, na które czekaliśmy przez lata i zawsze czegoś brakowało. Myślę tutaj o parach James/Cipres i Guignard/Fabri. Ale pożegnanie Javiera Fernandeza było czymś pięknym i bardzo zaskakującym – z reguły ci wielcy kończą karierę na Igrzyskach lub na następujących po nich mistrzostwach świata. Javier Fernandez stwierdził, że chciałby i siebie, i nas na to zakończenie przygotować. Mały wielki łyżwiarz. Jak ktoś powiedział – Frank Sinatra łyżwiarstwa figurowego.

Na pewno brak Hiszpana będzie bardzo odczuwalny w świecie łyżwiarskim. Nie ma chyba drugiego takiego zawodnika, który robiłby takie fantastyczne show na lodzie.

Javier Fernandez był tym, który zawsze opowiadał nam jakąś historię, przemycał coś od siebie. Zaryzykuję stwierdzenie, że jako jedyny ze stawki zawsze zasługiwał na najwyższe komponenty. Posiadał niezwykłe umiejętności techniczne – odbicie, miękkość jazdy, jazdę na głębokich łukach – i nietuzinkową prezentację, wykonanie swoich programów. Ich choreografia była zawsze przemyślana, poprzedzona oglądaniem filmów, słuchaniem muzyk z danego okresu, była spójna, oryginalna i niezwykle dopasowana do Javiera. David Wilson, a wcześniej Nikolai Morozov zawsze wspinali się choreograficzne na wyżyny, ale powiedzmy sobie szczerze – praca z takim łyżwiarzem to czysta przyjemność.

Javier Fernandez podczas przejazdu

Sporo działo się w Mińsku też w rywalizacji solistek. Wygrana Sofii Samodurovej to potwierdzenie jej wysokiej formy, ale zarazem też mimo wszystko zaskoczenie.

Pewnie dla kogoś, kto nie śledzi tak bardzo tego, co się dzieje na co dzień w rosyjskim łyżwiarstwie, mogło to być zaskoczenie, ale ja nie byłam bardzo zdziwiona. Gdyby Alina Zagitowa pojechała tu czysto, to byłaby niepokonana i nawet rewelacyjny przejazd Samodurovej w niczym by nie pomógł. Natomiast forma Aliny stała pod ogromnym znakiem zapytania. Boryka się z kontuzjami, z presją, z niezwykle ciężkim sezonem, który zaczęła wcześnie, a poprzedni skończyła bardzo późno. Z reguły mistrzowie olimpijscy albo nie startują w mistrzostwach świata, albo potem robią sobie dłuższe wakacje lub przerwę. Alina jest jedną z nielicznych mistrzyń olimpijskich, która tego nie zrobiła, a wystartowała już we wrześniu na zawodach z Oberstdorfie. Zresztą fenomenalnie się tam zaprezentowała. Była groźba, że wycofa się z mistrzostw Rosji, ale na skutek próśb ze strony organizatora i federacji, wystartowała, walcząc z wielkim bólem. Wygrana Samodurovej pokazuje po prostu ogromną siłę solistek rosyjskich.

Zagitowa ma problem z wytrzymaniem presji?

Nie zgadzam się z tą opinią. Co więcej, uważam, że naprawdę czasami ma nieludzką wręcz odporność. Powtórzę, ostatnie półtora roku było dla niej i jej organizmu niezwykle ciężkie. Ona praktycznie nie zwalnia tempa, startuje często i dobrze, po prostu przydałby się jej odpoczynek…

Z naszej perspektywy najbardziej cieszy piąte miejsce pary Kaliszek/Spodyriew. Dodajmy najlepsze w historii polskich startów. Czy możemy tak wysokie miejsce traktować w kategoriach pewnej niespodzianki?

Jeśli spojrzeć z perspektywy poprzednich wyników, ich ciężkiej pracy, tego, że ileś par zakończyło karierę – to absolutnie nie jest to niespodzianka. Właśnie tu powinni być i bardzo cieszy, że to się udało! Swoje treningi traktują jak pracę, są profesjonalistami. Inaczej w tej chwili w łyżwiarstwie się nie da. Oczywiście drżeliśmy, czy uda się wejść tak wysoko, bo wiele par jest w tej chwili na podobnym poziomie. różnice są naprawdę niewielkie, a błędy sporo kosztują, co widzieliśmy po naszej drugiej parze.

Rok temu mówiłaś, że nasza para musi uczyć się nowych stylów tanecznych. W tym sezonie Natalia i Maksym pokazują nam swoje nowe oblicze.

Sylwia Nowak-Trębacka bardzo uważnie słuchała, co mówią specjaliści na całym świecie i świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że trzeba zmienić styl. I to w taki sposób, żeby uwypuklić to, co dobre, a zrazem przykryć niedostatki. Jak każda para, również nasi mają takie style, w których czują się lepiej i takie, które mniej im „leżą”. Oboje zgodnie twierdzą, że tegoroczne wybory muzyczne podobają im się najbardziej ze wszystkich dotychczasowych. Bardzo dobrym ruchem było zaproszenie do współpracy Roberta Bondary, specjalisty spoza łyżwiarskiego światka.

Czy twoim zdaniem, w porównaniu do zagranicznych ekip, nasza para rozwija się harmonijnie i właściwie?

Nasza para rozwija się harmonijnie i właściwie, konsekwentnie pnąc się do przodu. W konkurencji tańców rzadko obserwuje się duże skoki, takie jak u pary Papadakis/Cizeron.

Maksym Spodyriew i Natalia Kaliszek /fot. fanpage Natalii Kaliszek i Maksyma Spodyrieva/

A co z naszą drugą parą?

Justyna Plutowska i Jeremie Flemin późno weszli w sezon. W tym roku zmienili trenerów, pod koniec czerwca wyjechali do Kanady, do Romaina Hagenauera i Marie France-Dubruil. To najlepszy obecnie ośrodek na świecie, trenuje w nim dużo par z czołówki. To na pewno dla nich bardzo motywujące. Wbrew temu, co mówią niektórzy, ich treningi w Kanadzie kosztują znacznie mniej, niż w poprzednim ośrodku treningowym w Mediolanie, a w Polsce nie ma dla nich alternatywy. W wypadku tej pary potrzebny jest trening mentalny, bo pojechali słabiej, niż w poprzednich startach, a od zeszłego roku zrobili ogromny postęp. Ich punkty absolutnie nie odzwierciedlają poziomu, który prezentują.

Jak możemy ocenić występ pozostałych naszych zawodników? Zacznijmy od Eli Gabryszak. Wydaje się, że nie przejechała programu na sto procent swoich możliwości.

Ela Gabryszak, pomimo ogromnych starań władz klubu, rodziców i Polskiego Związku Łyżwiarstwa Figurowego, nie ma odpowiednich warunków treningowych. Mówiąc wprost: w swoim mieście nie ma lodu, albo ma go bardzo mało lub o nienormalnych godzinach – o szóstej rano lub dwudziestej trzeciej. Związek opłacał jej w tym sezonie godziny lodu w Cieszynie. Jest to trudna logistyka, zważywszy na to, że Ela na co dzień mieszka w Krakowie. Nasza zawodniczka wykonuje w tej chwili trzy skoki potrójne. Nie jest to dużo, ale w połączeniu z dobrymi piruetami i wyrazistą prezencją, miała spore szanse na awans do finału, zwłaszcza w kontekście dobrych startów na początku sezonu. Popełniła kilka drobniejszych błędów, zabrakło trzydziestu trzech setnych… Myślę, że moglibyśmy oczekiwać więcej, gdyby Ela mogła trenować tak jak inne zawodniczki. Jest ciekawą i wyrazistą zawodniczką, warto zadbać o to, żeby mogła pokazać więcej.

Ela Gabryszak dopiero wchodzi w ten wielki świat łyżwiarstwa. Igor Reznichenko już w nim jest od jakiegoś czasu i nadal nie może się przebić…

Tu zawiodły nerwy. Są one niestety piętą achillesową naszego zawodnika. Cała pierwsza część sezonu to sinusoida. Jego możliwości i to, co robi na treningach, powinny mu gwarantować mniej więcej piętnaste miejsce.

Od przyszłego sezonu Polskę reprezentować będzie Jekaterina Kurakowa. Czy to jest rzeczywiście zawodniczka na miarę tych największych?

Kurakowa wykonuje najtrudniejsze kombinacje skoków. Uczy się skoków poczwórnych, ma piękną jazdę i piruety. Oczywiście, jest to pewnego rodzaju niewiadoma – jak z każdym, tak młodym zawodnikiem, wykonującym najtrudniejsze elementy. Chodzi o ryzyko kontuzji, wejście w okres dojrzewania i inne czynniki. Miejmy jednak nadzieję, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Katia jest na pewno bardzo zmotywowana.

Niektórzy złośliwie uważają, że zamiast wychowywać własnych mistrzów, importujemy łyżwiarzy ze Wschodu.

W ostatnich latach w Rosji dokonał się niesamowity skok u solistek, a zasady dla wszystkich są takie same – w zależności od wyników, maksymalnie trzech reprezentantów na największe imprezy. Dlatego rosyjscy zawodnicy szukają sobie miejsc w innych państwach. Nie jesteśmy tu wyjątkiem. Jeśli ktoś ma receptę na to, jak postawić łyżwiarstwo na nogi bez całorocznych obiektów, wsparcia finansowego – chętnie z taką osobą będziemy pracować. Zapraszamy do pracy w związku. Pracy – dodajmy pro publico bono – jest dużo. Dopóki ktoś sam nie wejdzie w to środowisko, nie zagłębi się w te problemy i specyfikę, to każdy jest ekspertem.

Jekaterina Kurakowa zbawi polskie łyżwiarstwo?

Mam jednak nieodparte wrażenie, że transfer Kurakowej jest obliczony na danie łyżwiarstwu figurowemu nowej dynamiki.

Jekaterina Kurakowa jest realną szansą na zdobycie punktowanych miejsc i zabezpieczenie dodatkowych miejsc dla naszych pozostałych reprezentantek. Jest też szansą na zwrócenie oczu na łyżwiarstwo i pokazanie jego pozytywnych aspektów. Tej szansy nie możemy przegapić.

A tam gdzie większa popularność, tam też większe pieniądze.

Upowszechnianie łyżwiarstwa to jedyna droga do tego, żeby więcej dzieci chciało i mogło uprawiać naszą dyscyplinę. A więcej dzieci i zainteresowanie mediów to argumenty, które działają na samorządy, ministerstwo i opinię publiczną. My tych argumentów bardzo potrzebujemy, ponieważ przy tak wysokiej profesjonalizacji łyżwiarstwa na świecie, obecnie nie mamy możliwości nawiązania prawdziwej rywalizacji.

Łatwo jest powiedzieć o popularyzacji, ale trzeba jeszcze podjąć konkretne działania w tym celu.

Polski Związek Łyżwiarstwa Figurowego prowadzi program popularyzacji łyżwiarstwa „Chodź na łyżwy”, którego druga edycja wystartuje w lutym. Program skierowany jest do dzieci ze szkół podstawowych, finansowane są cztery zajęcia w tygodniu plus trening pozalodowy. Udało nam się pozyskać sponsora, który wesprze ten program. Współpracę ogłosimy 6 lutego. Rozmawiamy też z innymi podmiotami i myślimy, jak wdrożyć w życie kolejne projekty pozwalające na podjęcie współpracy z przedszkolami. To bardzo ważne ze względu na konieczność rozpoczęcia treningów we wczesnym wieku.

Skoro już zaczęliśmy mówić o problemach… Jakie są największe bolączki łyżwiarstwa w tym momencie?

W Polsce dużym problemem jest brak obiektów. Jeśli już nawet są to jest ich za mało i działają za krótko. Cztery czy pięć miesięcy przerwy od lodu to wyrwa nie do nadrobienia i nie pomogą treningi pozalodowe, tańce czy jazda na rolkach. Obserwujemy też podejście na zasadzie – wszystko dla hokeja lub „lodowisko musi na siebie zarabiać” przez co odbywają się na nim tylko ślizgawki, a kluby mogą jeździć o piątej czy o szóstej rano. Nie tędy droga…


Magdalena Tascher. Od 2009 roku komentatorka łyżwiarstwa figurowego. Najpierw występy najlepszych komentowała w TVP, a obecnie w Eurosporcie. Instruktorka PZŁF. Magdalena Tascher jest także członkinią zarządu Polskiego Związku Łyżwiarstwa Figurowego.